top of page

AZJA POŁUDNIOWO-WSCHODNIA - TAJLANDIA - CHIANG MAI


Kolejna wyprawa zbliża się wielkimi krokami. Tymczasem nadszedł czas na wyprowadzkę z mieszkania. Opuszczamy nasze Londyńskie gniazdko, ale zanim to nastąpi trzeba gdzieś rozlokować wszystkie zebrane różną drogą artefakty. Na zdjęciu poniżej materac gimnastyczny, który jednak służył jako dodatkowe łoże. Zdobyty za darmo z ogłoszenia, za darmo oddaliśmy go też w dobre ręce lokując go elegancko na wystawce.





Chiang Mai - Jedznie

Zaczynamy kolejną przygodę! Dziś wylądowaliśmy w Tajlandii, a dokładniej w Chiang Mai. Pierwsze kroki oczywiście w kierunku lokalnego bazaru z jedzeniem. Szybka relacja z degustacji tajskiego przysmaku - Tom Yum. Jest to zupa na bazie rosołu z mnóstwem różnych dodatków takich jak warzywa (kapusta, cebula, pędy bambusa, trawa cytrynowa), mięsa (kurczak, kaczka, wieprzowina) bądź owoce morza, charakteryzuje się ostrością, która wypali wszelkie zarazki znajdujące się w ciele osoby, która dopiero co pojawiła się w Tajlandii i nie jest przyzwyczajona do tych piekielnych wrażeń smakowych. Bazarki jedzeniowe czyli street food markety to opcja nawet dla najbardziej wybrednych - niskie ceny i ogromy wybór lokalnych przysmaków sprawiają, że nie chce się stamtąd wychodzić - za 10 zł brzuszek napełni tutaj każdy polski niedźwiedź z żołądkiem bez dna. Najczęściej można tu spotkać zupy, potrawy z ryżem (kupka ryżu obsypana chrupiącym mięsem bądź polana orientalnym sosem), grillowane owoce morza na patyku i owoce. Warto wspomnieć o cenach, które kształtują się bosko. Za porcję makaroniku na bazarku zapłacimy już od 20 THB (2.2 PLN) do około 60 THB w bardziej eleganckim miejscu. Koszt zależy jest od miejsca w którym jesteśmy. Im większa dziura tym prawdopodobnie taniej. Smacznego!

Tradycyjnych przysmaków pokazywać nie ma co. Oto zatem insekty różnej maści.

Tajskie przysmaki

Przysmak lokalnych - kurze nóżki z grila. Poza tym ludzie w tamtych terenach podniecają się też kurzą skórą, najlepiej rozgotowaną w kształcie gluta.

Kurze nóżki - przysmak lokalnych


Chiang Mai - Miasto Świątyń

W samym starym mieście znajduje się ok.40 Watów czyli świątyń buddyzmu, a poza jego granicami pewnie 2 razy tyle albo i więcej. 2 dni upłynęły nam na intensywnym zwiedzaniu co ciekawszych zabytków. Całkiem przypadkiem w wyniku rozmowy z pewnym Tajem dowiedzieliśmy się o istnieniu srebrnej świątyni w Chiang Mai. Wat Sri Suphan, bo o niej mowa, znajduje się tuż za murami starego miasta. Świątynia wykonana jest niemalże w całości ze srebra (pewne części zewnętrzne są aluminiowe ze względu na trwałość), na prawdę robi wrażenie, zwłaszcza gdy już się ściemnia i budynek jest podświetlany różnymi kolorami. Chwilkę pokrzątaliśmy się po terenie obiektu, gdy zaczepił nas mnich z pytaniem czy nam się spieszy.


Wat Srisupan

Stwierdziliśmy, że nie i to doprowadziło nas do uczestnictwa w buddyjskim rytuale medytacji. Z początku zrozumieliśmy, że ma to trwać 7 minut, ale po godzinie wciąż jeszcze to trwało. W nagrodę za trud i poświęcenie zostaliśmy zaproszeni do wspólnego zdjęcia z szefem mnichów tej świątyni wraz z innym turystą, który akurat też miał czas (Ola siedzi przed bramką, bo kobietom nie wolno tam wchodzić). Widzieliśmy wiele świątyń, ta nie jest ani największa, ani najstarsza, ale to wszechobecne srebro jara po oczach i trudno o niej zapomnieć.


Wat Srisupan

Wato wcześniej poczytać sobie o tym jak taka buddyjska świątynia jest zbudowana i co w niej do czego. Pomaga to sporo przy późniejszym jej zwiedzaniu. Słowem wstępu: Buddyjska świątynia w tamtejszych terenach nazywa się Wat. Jest to zbiór kilku budynków ogrodzony murem. Ilość i jakość zabudowań uwarunkowana jest od zamożności fundatorów czy też aktualnych władz/mieszkańców okolicy. Najgłówniejszym miejscem jest Chedi zwana też Stupą. Łatwo ją poznać - z reguły zakończona jest strzelającą w niebo iglicą. To tam przechowywane są relikwie Buddy, królów czy ważnych mnichów. Drugi obiekt to Bot lub Ubosot. Dwu spadowy dach, wrota zwrócone na wschód, w środku posąg buddy. Miejsce święceń mnichów i kaplica. Trzeci - Vihan. W budowie podobny do poprzednika. To sala zebrań. Oprócz tych wymienionych jest jeszcze sporo innych przykuwających oko i nowych dla europejczyka miejsc. Rozglądajcie się uważnie.


Poza tym odwiedziliśmy jeszcze kilka innych świątyń. Nie pokażę zdjęć, na pewno będziesz miał lepsze wspomnienia, gdy sam odkryjesz owe miejsca. Na uwagę zasługują:


Wat Phra Singh Woramahawihan - położna w centrum murów starego miasta bogato zaaranżowana świątynia. Odwiedziliśmy ją jako pierwszą i mocno wmurowała nas w ziemie.

Wat Chedi Luang - zlokalizowana w centrum miasta, jej głównym elementem jest plac z wielką jak góra kamienna budowlą - Chedi. Ogromne wrażenie robią słonie wkomponowane w kamiennego kolosa.

Wat Phrathat Doi Suthep - żeby do niej dotrzeć trzeba ruszyć się poza miasto, na zachód. Najprościej buskiem, lecz można też wypożyczonym skuterkiem. Tam gdzieś wysoko w górach leży ten o to obiekt. A w nim wszystko wyniośle zaprezentowane. Powagę miejsca widać po tamtejszych wiernych z pokorą odwiedzających mury świątyni.

Uwaga: przy wylocie z Chiang Mai w stronę gór często grasują policjanci. Sprawdzają czy skuterkowcy posiadają międzynarodowe prawo jazdy. W przypadku braku owego dokumenty trzeba zapłacić mandat, który może kosztować wszystko między około 200 a 1000 THB.

Chiang Mai - Poza Miastem

Poza terenem miasta mamy do czynienia z raczej wioskowym krajobrazem. Ciekawym miejscem jest eksploracja gór, świątyń, wodospadów i lokalnych atrakcji na zachód od miasta. Na północ natomiast w niedalekiej okolicy powstało wielkie centrum badziewnych atrakcji. Należą do nich wioska długich szyi, centrum małp, węży czy co tam jeszcze człowiek nie wymyśli, żeby zagonić w swoje progi niezorientowanych turystów. Pierwsze miejsce pod względem dziadostwa zajmują długie szyje. Po zapłaceniu 500THB (2018) możemy wejść do wioski. W efekcie są to aleje ze straganami, a z wioską nic wspólnego nie maja. Jedyne co tam interesujące to właśnie te długie szyje namawiające do zakupu straganowych błyskotek, ale zdecydowanie nie warte wydanych pieniędzy.

A oto filmowa relacja z Chiang Mai i okolic:

bottom of page