top of page

KIRGISTAN - OKOLICE KARAKOL

Dojazd Do Karakol

Karakol leży na północnym wschodzie Kirgistanu. Nazywany bywa też Przewalskiem od nazwiska słynego rosyjskiego badacza. Dojazd do niego jest prosty. Szczególnie z Biszkeku. W naszym przypadku musieliśmy się tylko pojawić na dworcu zachodnim w stolicy, a z niego organizować transport, co sprawadzało się do czekania na marszrtukę. Wymieniliśmy też tam pieniądze i zdjedliśmy śniadanie. Był to pierwszy dzień w Kirgistanie, dlatego byliśmy dość niepewni swoich działań, jak przestraszone małe koty. Podczas, gdy lokalni bywalcy baru zajadali się jajkami my skosztowaliśmy zupy przypominającej rosół z koperkiem. Na dworcu są też sklepiki. Całość wygląda jak jeszcze niedawno większość dworców w Polsce. Niszczejący budynek w surowej zabudowie. Warto wspomnieć, żę Biszkek ma 2 dworce autobusowe. Zachodni z którego ruszaliśmy - obsługuje połączenia na kierunkach długodystansowych po kraju i dalej. Dworzec wschodni natomiast włada całym terenem przy Biszkeku. Użyliśmy go później, aby odwiedzić dolinkę Isyk-Ata. Bilet marszrutkowy do Karakol to około 350 som (21zł), czas jazdy około 4-5 godziny. Jazda bardzo przyjemna. W busiku swojsko, ludzie wieźli zakupy zrobione nad ranem do swoich wioseczek leżących na trasie. Wyjechawszy z Biszkeku na horyzont wskoczyły góry, często białe i słyszące w oddali a czasami szare, brązowe gołe kupy ziemi. Góry były potem już zawsze, raz mniejsze raz większe. Trasa miała jeden większy przystanek w zajeździe i toaletach. Jechaliśmy wzdłuż północnego wybrzeża jeziora Issyk-Kul. Niestety jeziora widać nie było za dużo. Im bliżej końca trasy tym bardziej rzucało marszrutką po drodze. Jeden pasażer potrzebował nawet zrobić mały nieplanowany postój. Dojechaliśmy.

Karakol

Pierwsze sekundy w miasteczku były dość dziwne. Wysiedliśmy na dworcu. Wszyscy ludzie nagle się rozpłynęli. Kilka obskurnych budynków, zatoczką dla autobusów i okolica zarośnięta trawą. Nie wyglądało to na ponad sześdziesięciotysieczne miasto za o którym czytałem. Cisza jak w westernie przed tym aż zabijaki zaczną do siebie strzelać. Przeszliśmy kawałem w stronę centrum. Gromada taksówkarzy już tam stała. Ciekawe, który z nich liczył na to, że zaraz zrobią na turystach dobry interes. Nie tym razem. Poszliśmy w kierunku centrum z buta, grzecznie dziękując za usługi panów. Dopiero po przejściu jakiś 2km doszliśmy do centrum. Tu już było miasto. dwie krzyżujące się ulice a przy nich sklepy, knajpy i targi. Weszliśmy też do punku informacji turystycznej. Jej pracownicy okazali się bardzo pomocni. Zdobyliśmy tam mapę terenu, kilka porad i namiary na jurtowy hostel. Jeszcze tylko kupno butli z gazem w sklepie Sport Master i sprzętowo mamy wszystko. Logowanie w hostelu przebiegło po europejsku. Młoda ekipa, angielski, toalety z sedesem. Nie ma co, trzeba trochę odbić sobie trudy podróży. Zrobiliśmy wizytację w pobliskim markecie. Wyposażony solidnie, zwłaszcza w alkohole. Gdy polak widzi wódkę za 6zł nie może nie stanąć i nie popatrzeć, dotknąć. My staliśmy dobre pół godziny wybierając Kirgiskie specjał alkoholowe. W ramach uszanowania, tego, że wszystko poszło zgodnie z planem kupiliśmy najdroższa wódkę w sklpie. Cena - 255 som. Kupiliśmy jeszcze dwie inne połówki. Na spróbunek. Generalnie wódeczkę można tam było dostać od 70 do 255 som, czyli od jakiś 5 zł do 15 zł za pół litra. Degustacja, jedzonko i spać.

W góry

Spaliśmy w hostelu, w którym łóżka polokowane są w jurtach. Dobry biznes ktoś wymyślił. Jurta ciekawi swoją budową. Cała zrobiona jest z drewna na bazę cienkich patyczków i sznurkowych ściągów. Całość opasana grubą warstwą skóry zwierzęcej. Wszystkie patyczki w jutrcie są czerwone. Rano otworzyliśmy oczy - kaca nie było. Szybkie pakowanko marszem w kierunku przystanków na busika. Nie doszliśmy jednak. Po kilkunastu minutach czekania na marszrutke pojechaliśmy z lokalnym taxiarzem. Za podwiezienie nas do bram parku dostał

Zapuścić się tutaj w górskie dolinki można w wielu miejscach. Informacje można zdobyć w biurze informacji turystycznej w okolicach centrum. Można tam też kupić mapę. Do najpopularniejszych należy dolina rzeki Karakol i dolina Altyn Araszan. W sam raz na start. Obie dolinki zawiera opcja 3-4 dniowego trekingu podczas którego zaczyna się z jeden z dolin przechodząc po górach do drugiej. W samym środku trasy znajduję się jezioro o błękitnych wodach i górach białych o nazwie Ala-Kul.

Dolina Rzeki Karakol

Dojazd do niej jest chyba najłatwiejszy. Wystarczy złapać bezpośrednia marszrutkę z okolić centrum Karakol, lub też wziąć taksówkę, cena za taksę to około 100-150 somów. Podjeżdża się do bramy parku, gdzie trzeba zapłacić za wstęp. Opłata jest za osobę i za namiot. Potem rusza się w około 12km trasę, aż zaczną się ładne widoki. Można też podjechać autem o 8 km dalej, skracając tym samym dystans, ale cena przejazdu wzrasta gwałtownie za ten odcinek. Jeżeli jest się w grupie to myślę, że warto jednak podjechać. Ma się potem więcej czasu na bajkowe widoczki. Dolina charakteryzuje się boskimi widokami na płaską krainę przez która przepływa rzeka, bo bokach strzelają górę potężne skały. Smaku dodają wysokie drzewa powbijane w zbocza gór jak słone paluszki w czekoladowego jeża. Nie trudno dostrzec pasące i kąpiące się konie. Zaprawdę bajkowy krajobraz. Idąc dalej dochodzi się do rozwidlenia, gdzie albo zaczyna się mocne podejście w kierunku jeziora i obozu, albo można iść prosto dalej podziwiając bajkowe widoki.

Dolina Altyn Araszan

Aby do niej dotrzeć trzeba z Karakol przeprawić się do miejscowosci Ak Su. Punktem docelowym, w którym zaczynją się atrakcje są niewątpliwe baza z chatkami, gdzie można zażyć kąpieli w gorących wodach. Aby tam się znaleźć do pokonania jest około 12 km odcinek po drodze kamienistej w wąwozie rzeki. Można też jechać wynajętym ułazem (koszt około 3500 som), lub ogórkiem. Będąc w bazie gorących wód kąpiel w jednym z nich to konieczność. Opłatę około 150 som uiszcza się u wybranego gospodarza po czym dostaje się kluczyk i do dzieła. Można tam też spać i coś zjeść. Idąc dalej dolina rozszerza się i wypłaszcza. W oddali widać potężne góry wyrastające tuż tuż. Jedna z dróg skręca w kierunku jeziora Ala-Kul, gdzie idzie się po zielonych połoninkach pnących się w górę.

Relacja video z wyprawy do Kirgistanu

bottom of page